Macie tak, że jak zbliża się podróż na którą specjalnie czekacie to nie możecie spać? Albo odliczacie godziny do rozpoczęcia podróży? Albo was nosi? Nie możecie usiedzieć na miejscu? Że wyobrażacie sobie co zobaczycie, jakie sytuacje przeżyjecie, jakich ludzi spotkacie? Że macie w głowie swoje opinie i wyobrażenia o miejscach, które odwiedzicie? Jest w Was przekonanie, że potwierdzicie sobie w rzeczywistości to o czym wcześniej czytaliście, oglądaliście, sprawdziliście?
Jadąc po raz pierwszy do Pakistanu sporo wiedziałam (jak na polskie warunki) o tym kraju, bo przed wielu laty część moich znajomych była w Pakistanie na wyprawie górskiej, sprawdziłam więc możliwe zagrożenia i środki zaradcze i czekałam. Z ekscytacją, bo ten kawałek świata bardzo mnie pociągał od lat, ale, patrząc z perspektywy, z dużo mniejszą niecierpliwością niż mogło by się wydawać. Czy się bałam? Nie. Pomimo wszelkich mrożących krew w żyłach newsów z Pakistanu, jakie były prezentowane wtedy w mediach nie bałam się. Czułam ciekawość. Jaki będzie dla mnie ten kraj. Bo uważam, że nie ma jednoznacznej opinii o jakimkolwiek kraju. Są doświadczenia, które przeżywamy i które składają się na nasz obraz świata, ludzi, miejsc i zdarzeń. I każde takie spojrzenie jest subiektywne, bo wiąże się w osobistymi doświadczeniami, wrażliwością, sprawami lub miejscami na które tylko my zwracamy uwagę, które mogą być całkowicie inne u innych osób. Dlatego nie opierałam się na zdaniu innych ludzi, chciałam sprawdzić sama, jakim krajem będzie dla mnie Pakistan.
Pomimo opowiadań znajomych wydawało mi się, że nie miałam żadnych, naprawdę żadnych oczekiwań lub wyobrażeń na temat tego co zastanę w „kraju dla podróżników”… I to było olbrzymim plusem w poznawaniu tego nowego dla mnie świata.
Pierwszym uczuciem był zachwyt. Jeszcze podczas lotu. Widoczne poniżej pustynie, później góry, coraz lepiej widoczne, zatrzymujące miejscami olbrzymie wypiętrzające się na kilometry chmury monsunowe, w tych miejscach, gdzie wpływ monsunu jest nieco bardziej widoczny… I niesamowite widowiska burz… I olbrzymie połacie zieleni, i śnieg widoczny na szczytach w oddali… To co widziałam napełniało mnie szczęściem, że mogę sama to zobaczyć, że mogę przeżyć ten zachwyt.
Później, na lotnisku odrobina niepewności, bo facet przede mną miał jakieś problemy z wizą i strasznie długo trwała jego odprawa, chwila pogawędki z odprawiającym mnie oficerem… i byłam w Pakistanie…
Już od chwili wylądowania dobrze się czułam w Islamabadzie. Międzynarodowy Port Lotniczy im. Benazir Buttho okazał się miejscem swojskim, prawie kameralnym i bardzo przyjaznym. Oczywiście dużym ułatwieniem i niesamowitą pomocą jest, jeśli na lotnisku ktoś na Ciebie czeka, przyjaciel, pilot – koordynator grupy z którą jedziesz, przedstawiciel agencji, która organizuje wyjazd, ktoś, kto wiesz, że tam po prostu będzie. To zapewnia dodatkowy luz i spokój, nawet jeśli jest to kolejna wizyta w Pakistanie. Wtedy po prostu wiesz, że o nic nie musisz się martwić, że wszystko co trzeba będzie załatwione, że nie musisz martwić się o transport z lotniska, o hotel, o nic. Możesz po prostu cieszyć się, że twoja nowa pakistańska przygoda się zaczyna. Tak było i ze mną. Mogłam całkowicie się skupić na chłonięciu i przeżywaniu mojego Pakistanu.
Następnym uczuciem było zaskoczenie – mimo wszystko… Widocznie wspomnienia z Indii i Nepalu jakoś dobijały się do mojej pamięci, bo poczułam zaskoczenie, że w Pakistanie jest inaczej… I to również spowodowało, że od razu Pakistan stał mi się bliski… Nie dlatego, że nie lubię Indii czy Nepalu, ale dlatego, że Pakistan w moich oczach od razu miał swoją własną twarz, swoją własną tożsamość. I podobało mi się, że jest tu inaczej. Owszem, jest dużo ludzi, owszem, bywają miejsca pełne śmieci, owszem są slamsy i ubodzy, ale to powierzchowne podobieństwa…. Ludzie, których mijasz są inni niż w Indiach czy Nepalu, inne dźwięki unoszą się nad miastem, inne zapachy… Pakistan inaczej smakuje… Wiesz, to tak jak z wyjazdem do sąsiedniego kraju, za miedzą, niby wszystko jest podobne, ale widzisz różnice i od razu wiesz, że jesteś za granicą. Tak właśnie było z moim Pakistanem, z pierwszym wrażeniem…
Ten kraj mnie ujął cechami, które nie są oczywiste, które nie rzucają się w oczy od razu, które wiele osób pomija. Pierwsza z tych cech kojarzy mi się z Góralami. Naszymi, rodzimymi. Generalnie Górale na Podhalu nie narzekają. Nie rozwodzą się nad tym, jakie życie jest ciężkie, jakie kłody rzuca im pod nogi, nie użalają się nad sobą. Biorą to życie na barki i żyją pełną piersią, na tyle na ile mogą. Nie poddają się. Tacy są też Pakistańczycy. U jednych i u drugich podziwiam tą cechę, ten bark użalania się nad sobą, pogodę ducha w prawie każdej sytuacji. Nie „głupią wesołkowatość” ale właśnie pogodę ducha. Bo będzie co ma być. Bóg najlepiej wie co jest dla nas dobre i On kieruje naszymi drogami, więc po co martwić się na zapas, bez potrzeby? On nas prowadzi. Inshallah.
Ta zasada islamu, zaufanie do Boga jest tu widoczne na każdym kroku. Nie jest widoczne na pierwszy rzut oka, bo wbrew wielu obiegowym opiniom nie jest to kraj fanatyków religijnych, ale jeśli zechcesz poznać Pakistańczyków, zobaczysz tą cechę z łatwością.
Inna cecha, która mnie zawsze ujmuje u Pakistańczyków to ich gościnność. Są ludźmi łatwo i chętnie nawiązującymi wszelkiego typu relacje, a jeśli okażesz szacunek ich tradycji i kulturze, szybko będą traktować Cię prawie jak członka rodziny. Są niesamowicie gościnni i przyjaźni, co niestety prowokuje wiele osób „podróżujących” po Pakistanie do wykorzystywania tej cechy…
Niestety często można zobaczyć w mediach np. filmy pokazujące, że po Pakistanie można podróżować bez pieniędzy… Czy to prawda? W wielu wypadkach tak, bo gościnność u Pakistańczyków wciąż jeszcze jest żywa. Taka gościnność, o jakiej można czytać w starych książkach, i która spotykana była w dawnej Polsce. W której obowiązywała zasada „Gość w dom – Bóg w dom”. Ta zasada wciąż generalnie obowiązuje w Pakistanie, i dlatego wielu Pakistańczyków podzieli się z gościem nawet najskromniejszym posiłkiem, albo odstąpi gościowi własne miejsce do spania, bo nie zawsze jest to łóżko… Pozostawiam otwartym pytanie, na ile moralne jest nadmierne korzystanie z takiej gościnności, pomimo często bardzo skromnego życia gospodarzy…
Co jeszcze złożyło się na moje pierwsze wrażenie po przylocie do Pakistanu?
Brak pośpiechu i luz… Pakistańczycy zawsze mają czas. Na rozmowy, pogawędki, wymiany poglądów, spotkania, opowieści itp., itd… Ktoś powinien być w biurze ale go nie ma? Musisz poczekać, jeśli go nie ma, to znaczy, że miał coś ważnego do załatwienia, załatwi to przyjdzie i Cię obsłuży… To jedna strona medalu. Chcesz się czegoś dowiedzieć od Pakistańczyka, albo coś kupić? Często zaprosi Cię na herbatę, albo na herbatę i ciasteczko. I poświęci Ci swój czas, porozmawia, wypyta o Twoje sprawy, często zaoferuje pomoc… To druga strona medalu. Oczywiście nie zawsze tak jest, ale mówię o moim pierwszym wrażeniu. O tym, że Pakistan często pozwala nabrać dystansu do spraw, które wydają się nam niesłychanie pilne i ważne, że pozwala odzyskać spokój, spojrzeć na wiele rzeczy z innej perspektywy, przewartościować naszą hierarchię ważności.
To na co zwróciłam również uwagę przy pierwszym pobycie w Pakistanie to nienachalność. Dziwne słowo, ale dobrze oddające charakter na przykład Islamabadu. Kocham to miasto, pomimo tego że zazwyczaj nie lubię dużych miast. Ale Islamabad jest nienarzucający się, nie przytłacza kakofonią reklam, pomimo tego, że jest ich tam bardzo dużo, nie przytłacza tłumem ludzi, pomimo tego, że na terytorium stołecznym Islamabadu mieszka ponad 1 163 000 osób (nota bene w sąsiednim Rawalpindi, dosłownie zaczynającym się po drugiej stronie ulicy, tak jak na Śląsku, gdzie jedno miasto przechodzi niezauważalnie w następne, żyje ponad 2 280 000 ludzi…), ma bardzo dużo zieleni, parków, i spokojne dzielnice willowe obok dużych galerii handlowych i wieżowców…
Kiedy opuszczałam Islamabad i jechałam dalej, na północ, do Gilgit – Baltistan wprost przepełniało mnie uczucie szczęścia. Bo to co zobaczyłam na wstępie, to co poczułam, było niezwykłe, ale w pewien sposób swojskie, bliskie. A na mnie czekały góry, i wszystkie cudowne krajobrazy, króre chciałam zobaczyć, i wspaniali, otwarci, cudownie gościnni ludzie, tak różni od przedstawianych wtedy w mediach… I od pierwszej chwili, zawsze, czułam się w Pakistanie bezpieczna. Pomimo kompletnego braku znajomości urdu, pomimo tego, że wielu Pakistańczyków w ogólne nie zna angielskiego, pomimo tego że byłam w całkiem nowym miejscu, w całkiem innej kulturze, czułam się bezpieczna, a Gilgit – Baltistan stał się moim drugim domem.
Czy to znaczy, że nie ma różnic pomiędzy Pakistanem i Polską, czy jakimkolwiek innym krajem europejskim? Oczywiście, że takie różnice są. I też są widoczne od pierwszego spojrzenia. Ale to od nas zależy czy takie różnice staną się przeszkodą, czy inspiracją do poznania i zrozumienia innej kultury. I jakie wrażenia w nas pozostawią. Dla mnie stały się inspiracją. Wielokrotnie pytana o różnice kulturowe zawsze odpowiadałam, że są , oczywiście, ale o wszystkim można rozmawiać i zrozumieć i w razie potrzeby wypracować odpowiedni kompromis.
Podstawową różnicą, którą widać wszędzie jest znacznie mniejsza liczba kobiet na ulicach. Wynika to z innego modelu rodziny i innej odpowiedzialności z tym związanej. Oczywiście cały czas to się zmienia w Pakistanie, ale zmiany te widoczne są głównie w dużych miastach takich jak Islamabad, Lahore czy Karachi, w których edukacja stoi na wysokim poziomie a zamożność mieszkańców umożliwia kształcenie zarówno dziewcząt jak i chłopców, ale powoli i stopniowo te zmiany przenikają również do mniejszych miejscowości, powoli zmieniając świadomość Pakistańczyków. W Pakistanie nie jest rzadkością, że kobiety są politykami, cenionymi lekarzami, naukowcami w różnych dziedzinach, że pracują w wielu urzędach, na uczelniach, że są dziennikarzami lub prowadzą własne intratne biznesy. I nie jest to kwestia zmian w ostatnim czasie, ale tak jest w zasadzie od powstania Pakistanu w 1947 roku… Pamiętam, jak zażarcie dyskutowaliśmy na początku znajomości z moim mężem na temat islamu i roli oraz pozycji kobiety w pakistańskim społeczeństwie… I jak byłam zaskoczona kiedy mi powiedział, że islam często właśnie bardziej chroni kobietę niż mężczyznę… Ale to temat na inną opowieść.
Wracając do pierwszego wrażenia – Pakistan obudził we mnie zachwyt pod wieloma względami. O części z nich już Wam opowiedziałam. Sprawił, że chciałam od pierwszego dnia go poznawać, żeby stawał się mi coraz bliższy. I że odkryłam jak bardzo pod wieloma względami jest podobny do miejsc i wartości jakie znam z Polski. I może obudził też tęsknotę, za wspaniałymi wartościami, które tam są wciąż jeszcze żywe, a które dla wielu z nas w pogoni za codziennymi sprawami stały się już tylko przeszłością…
Do you have this, so when the journey you are waiting for is approaching, you can’t sleep? Or are you counting down the hours to the start of your journey? Or wears you? Can’t you sit still? That you imagine what you will see, what situations you will experience, what people you will meet? That you have your opinions and ideas about the places you will visit in your mind? Are you convinced that you will in fact confirm what you have read, watched and checked before?
When I was going to Pakistan for the first time, I knew a lot (considering Polish conditions) about this country, because many years ago some of my friends were in Pakistan on a mountain expedition, so I checked the possible threats and remedies and waited. With excitement, because I have been very attracted to this piece of the world for years, but from the perspective, with much less impatience than it might seem. Was I scared? Not. Despite all the chilling news from Pakistan that was presented in the media then, I was not afraid. I felt curiosity. What will this country be like for me? Because I believe that there is no clear opinion about any country. There are experiences we live through that make up our picture of the world, people, places and events. And each such view is subjective, because it is related to personal experiences, sensitivity, matters or places that only we pay attention to, which may be completely different in other people. That is why I did not rely on the opinions of other people, I wanted to check for myself what kind of country Pakistan would be for me.
Despite the stories of my friends, it seemed to me that I had no, really no expectations or ideas about what I would find in the „country for travelers” … And it was a huge plus in getting to know this new world for me.
The first feeling was delight. Still in flight. Visible deserts, then mountains, more and more visible, sometimes stopping huge monsoon clouds rising for kilometers, in places where the influence of the monsoon is slightly more visible … And amazing spectacles of storms … And huge tracts of green, and snow visible on the peaks in the distance … What I saw filled me with happiness that I can see it for myself, that I can experience this delight.
Later, at the airport, a bit of uncertainty, because the guy in front of me had some problems with the visa and his check-in took a long time, a moment of chat with the officer checking me off … I ended up in Pakistan anyway …
From the moment I landed, I felt comfortable in Islamabad. Benazir Buttho International Airport turned out to be a homely, almost intimate and very friendly place. Of course, it is a great help and a great help if someone is waiting for you at the airport, a friend, a pilot – the coordinator of the group with which you are going, a representative of the agency that organizes the trip, someone who you know will simply be there. This gives you extra slack and peace of mind, even if it’s a next visit to Pakistan. Then you just know that you don’t have to worry about anything, that everything will be taken care of, that you don’t have to worry about transport from the airport, hotel, nothing. You may just be glad your new Pakistani adventure begins. It was so with me. I was able to focus completely on absorbing and experiencing my Pakistan.
The next feeling was surprise – after all … Apparently, memories from India and Nepal somehow stuck to my memory, because I was surprised that Pakistan is different … And this also made Pakistan close to me right away .. Not because I don’t like India or Nepal, but because Pakistan in my eyes immediately had its own face, its own identity. And I liked the fact that it is different here. Yes, there are a lot of people, yes, there are places full of rubbish, yes there are slums and the poor, but these are superficial similarities …. The people you pass are different than in India or Nepal, different sounds hover over the city, different smells … Pakistan tastes different … You know, it’s like going to a neighboring country across the border, everything is similar, but you see the differences and you know immediately that you are abroad. This is what happened with my Pakistan, with the first impression …
This country captivated me with features that are not obvious, that are not immediately obvious, that many people ignore. I associate the first of these features with the Highlanders. Our native ones. Generally the highlanders in Podhale do not complain. They do not dwell on how hard life is, what logs it throws at their feet, they do not feel sorry for themselves. They take this life on their shoulders and live as much breastfeeding as they can. They don’t give up. Pakistanis are also like that. In both, I admire this trait, the lack of self-pity, the serenity in almost every situation. Not „stupid playfulness” but just cheerfulness. Because there will be what will be. God knows best what is good for us and He guides our paths, so why worry in advance, without the need? He guides us. Inshallah.
This principle of Islam, trust in God is evident here at every step. It is not visible at first glance, because, contrary to popular belief, it is not a country of religious fanatics, but if you want to meet Pakistanis, you will see this feature easily.
Another feature that always charms me in Pakistanis is their hospitality. They are people who are easy and willing to establish all kinds of relationships, and if you show respect for their traditions and culture, they will quickly treat you almost like a family member. They are incredibly hospitable and friendly, which unfortunately provokes many people „traveling” in Pakistan to use this feature …
Unfortunately, you can often see in the media, for example, films showing that you can travel in Pakistan without money … Is that true? In many cases, yes, because the hospitality of Pakistanis is still alive. The kind of hospitality that you can read about in old books, and that was found in old Poland. In which the principle „Guest at home – God at home” was in force. This rule is still generally valid in Pakistan, and that is why many Pakistanis will share even the most modest meal with the guest, or give the guest their own place to sleep, because it is not always a bed … despite the often very modest life of the hosts …
What else made my first impression after arriving in Pakistan?
No rush and no hassle … Pakistanis always have time. For talks, chats, exchanges of views, meetings, stories, etc … Someone should be in the office but not there? You have to wait, if he is not there, it means that he had something important to do, he will arrange it, come and serve you … This is one side of the coin. Do you want to learn something from a Pakistani or buy something? He will often invite you for tea, or for tea and cookies. And he will devote his time, talk to you, ask about your matters, often offer help … This is the other side of the coin. Of course, this is not always the case, but I am talking about my first impression. That Pakistan often allows us to distance ourselves from matters that seem extremely urgent and important to us, that it allows us to regain peace, look at many things from a different perspective, and reevaluate our hierarchy of importance.
What I also noticed when I was in Pakistan for the first time was that it wasn’t pushy. A strange word, but it fits the character well, for example, of Islamabad. I love this city, even though I usually don’t like big cities. But Islamabad is unobtrusive, it does not overwhelm with a cacophony of advertisements, despite the fact that there are a lot of them, it does not overwhelm people, despite the fact that over 1,163,000 people live in the capital of Islamabad (incidentally, in the neighboring Rawalpindi, literally beginning across the street, like in Silesia, where one city passes unnoticed into the next, over 2,280,000 people live …), has a lot of greenery, parks and quiet residential districts next to large shopping malls and skyscrapers …
When I left Islamabad and continued north to Gilgit-Baltistan, I was just overwhelmed with a feeling of happiness. Because what I saw at the beginning, what I felt, was unusual, but in a way familiar, close. And there were mountains waiting for me, and all the wonderful landscapes that I wanted to see, and wonderful, open-minded, wonderfully hospitable people, so different from those presented in the media then … And from the very first moment, always, I felt safe in Pakistan. Despite the complete lack of Urdu knowledge, despite the fact that many Pakistanis do not speak English at all, despite being in a completely new place, in a completely different culture, I felt safe and Gilgit-Baltistan became my second home.
Does this mean that there are no differences between Pakistan and Poland, or any other European country? Of course there are such differences. And they are also visible from the first sight. But it depends on us whether such differences will become an obstacle or an inspiration to get to know and understand another culture. And what impressions they will leave in us. They became an inspiration for me. Repeatedly asked about cultural differences, I always replied that they are, of course, but you can talk and understand about everything and, if necessary, work out an appropriate compromise.
The main difference that can be seen everywhere is the much smaller number of women on the streets. This is due to a different family model and related responsibilities. Of course, this is changing all the time in Pakistan, but these changes are visible mainly in large cities such as Islamabad, Lahore or Karachi, where education is at a high level and the wealth of the inhabitants enables the education of both girls and boys, but slowly and gradually these changes they also penetrate into smaller towns, slowly changing the consciousness of Pakistanis. In Pakistan, it is not uncommon that women are politicians, respected doctors, scientists in various fields, that they work in many offices, at universities, that they are journalists or run their own profitable businesses. And it is not a matter of recent changes, but it has been basically since the rise of Pakistan in 1947 … I remember how fiercely we were discussing with my husband at the beginning of our acquaintance with my husband about Islam and the role and position of women in Pakistani society … And how much surprised I was when he told me that Islam often protects women more than men … But that’s a topic for a different story.
Coming back to my first impression – Pakistan delighted me in many respects. I have already told you about some of them. He made me want to get to know him from day one, so that he would become closer and closer to me. And that I discovered how much it is in many respects similar to the places and values I know from Poland. And maybe it also awakened a longing for the wonderful values that are still alive there, and which for many of us in pursuit of everyday matters have become just a thing of the past …